Jako, że w kwestii kosmetyków pojęcie minimalizmu jeszcze się nie pojawiło, co chwila do mojego zbioru trafiają nowe perełki. Staram się zasadę tylko potrzebnych rzeczy wprowadzić do szafy z ubraniami jednak z kosmetykami nie jest to taka prosta sprawa z racji mojej pasji i podatności na opinie innych, ale co tam raz się żyje :)


Przez ostatnie 1,5 miesiąca nieco nowości się uzbierało, niektóre czekają na swoją kolej, inne zaś stały się pełnoprawnymi mieszkańcami mojej kosmetyczki. Mam nadzieje, że niektóre produkty Was zaciekawią.


Tym razem większość przypadła produktom do makijażu i do paznokci. A co dokładnie kupiłam?

1. Lakiery Essie - Fiji & Ballet Slippers 

Namówiła mnie na nie CallMeBlondieee w swoich filmikach, skusiłam się i nie żałuję. Lakiery mają bardzo ładne kolory, dłonie w takich odcieniach wyglądają na zadbane i eleganckie, dodatkowo posiadają szerokie, bardzo funkcjonalne pędzelki, dzięki którym z łatwością wykonami manicure. Osobiście jestem maniakiem odrywania lakiery gdy lekko się odklei, a z tymi lakierami potrafię chodzić całe 5 dni :)

2. Top Coat Seche Vite

Jest to tak kultowy produkt, że chyba nie muszę go przedstawiać. U mnie pojawił się po raz pierwszy i mam nadzieję, że sprawdzi się na medal.

3. Lakier Life Professional 02

Ten lakier jeszcze czeka na swoją kolej, aby wylądować na moich pazurkach. Robiłam już jednak test na próbniku i wiem, że będzie to bardzo fajny nudziak, gdy będę chciała odpocząć od mocnych czerwieni czy fioletów.

4. Eveline, Advance Volumiere, Skoncentrowane serum do rzęs 3 w 1

Moje rzęsy z natury są proste, cienkie i długie. Czego im zatem potrzeba? Zdecydowanie pogrubienia i uniesienia. Drugie zapewnię sobie zalotką, ale nie jeden tusz nie radził sobie z ich pogrubieniem i jednocześnie z brakiem "pajęczych nóżek". Dlatego postanowiłam wypróbować odżywkę eveline, która może być używana jako baza pod tusz. Sprawdza się na tyle dobrze, że nieraz nie wiem jak malować swoje rzęsy ponieważ są za długie i za grube, ale to tylko kwestia wprawy. Podsumowując polecam.

5. Wibo, brows CONCEALER & brows highlightener

Ten zestaw nimi kredek kupiłam z myślą o przyspieszeniu makijażu oka, jak się sprawdził ? Korektor jest bardzo fajny, mięciutki i jasny idealny do poprawek, zaś rozświetlasz jest dość mocny, jeszcze muszę się nauczyć z nim pracować, żeby nie wyglądać jak choinka.


6. Catrice, Liquid Camouflage 01

Tego kolegi nie muszę przedstawiać, słynny zamiennik kamuflaży w słoiczku. Na moje czerwone powieki i cienie pod oczami sprawdza się bardzo fajnie, ale i tak minimalnie przegrywa z Collection Lasting Perfection.

7. Catrice, cień Oops Nude Did it again! 340

Miał być mat na łuk brwiowy a wyszła satyna, nie mniej jednak kolor jest bardzo ładny i zamierzam stosować go do wewnętrznego kącika. Takie odcienie zwykle szybko się kończą, a więc nic się nie zmarnuje.

8. Maybelline, Color Tattoo 24H - permanent taupe & creme de nude

Kolejne już moje opakowania w/w cieni w kremie, tym razem postawiłam na jeden odcień który z powodzeniem zastępuje pomady do brwi oraz drugi, który będzie świetną bazą na powieki z racji tego, że bezbarwne bazy średnio się u mnie sprawdzają.


9. Tołpa, botanic, odżywczy balsam miód do ust

Zima + ogrzewanie + z natury pierzchnące usta + aparat ortodontyczny = zło. Także co rusz testuję nowe balsamy, które pomogą mi uporać się z suchymi skórkami i rankami. Balsam ma delikatną formułę i przecudnie pachnie, a jak sobie poradzi, okaże się za jakiś czas.


10. Rexona, Maximum protection stress control

Najlepsza z najlepszych, Rexona to od niedawna mój must have, właśnie kończę niebieską wersję, zatem teraz wypada przetestować inne zapachy.

******

To by było na tyle. Jeśli miałyście któryś z produktów i macie jakieś spostrzeżenia to chętnie o nich poczytam, zatem zachęcam do komentowania :)

--------------------------
Pozdrawiam
J.


Jak obiecałam tak i robię. Dziś jest piątek zatem przychodzę do Was z moim pierwszym tutaj makijażem. Z racji tego, postanowiłam pokazać mój codzienny makijaż w kolorach brudnego różu i fioletu, czyli taki jaki najbardziej lubię i który najlepiej podkreśla mój kolor oczu.

W tym typie postów, lepiej postawić na obraz niż na przekaz słowy, zatem zapraszam do oglądania. Dodatkowo pod zdjęciami możecie się zapoznać zużytymi produktami.


******






******

Użyte kosmetyki:

Twarz:
- podkład Bourjois Healty Mix 51 - cała twarz
- podkład Astor Lift Me Up 200 (próbka) - konturowanie na mokro
- korektor Eveline Art Scenic 04 Light
- puder transparentny Wibo Fixing Powder
- puder Manhattan 2in1 Powder & Make-up
- bronzer Kobo Sahara Sand
- róż Astor Skin Match Blush 002 Peachy Coral
- rozświetlacz Bell HYPOAllergenic face&body Illuminating Powder

Oczy:
-  cień w kremie Maybelline Color Tattoo Cream de nude 93
- cienie z paletki Catrise Absolut Rose
- eyeliner Eveline Celebrities w odcieniu fioletowym
- odzywka Eveline Advance Volumiere, Skoncentrowane serum do rzęs 3 w 1
- tusz L'oreal Million Volume Lashes So Couture

Brwi:
- pisak do brwi Catrice 020 flA SHy Brows
- kredka do brwi Maybelline Satin Brows Dark Brown

Usta:
- konturówka Essence 07 Cute Pink - wypełnienie
- konturówka Essence 12 Wish Me a Rose - kontur
- balsam koloryzujący Catrice Pure Shine Colour Lip Balm 050 Cherry-ty

----------------------------

Mam nadzieję, że się podobało, następny już za tydzień :)

Pozdrawiam
J.

W zamyśle ta mini seria miała być tylko o fryzurach, jednak pomyślałam, że fajnie byłoby pokazać jak mój typ włosa reaguje po raz pierwszy na dany produkt. Może gdzieś tam jest moja włosowa siostra i będę w stanie jej pomóc.


Jako pierwsza zostanie poddana testom nowość w moich zbiorach, do której kupna bardzo długo się zbierałam. Jest nią odżywka w piance "Intensywna regeneracja" od PANTENE PRO-V. Odkąd pojawiła się na blogach fascynowała mnie jej formuła oraz efekty jakie obiecuje producent.

A dlaczego akurat tą wersję a nie np "Agua Touch"? Mam pamięć fotograficzną, a że ostatnio widziałam na jednym z obserwowanych blogów recenzję danego rodzaju tej odżywki to mimowolnie go zapamiętałam i w sklepie ręka sami mi po niego sięgnęła.

Zacznijmy od faktów, odżywka w cenie regularnej kosztuje 13-15 zł. Mi udało się ją kupić podczas promocji za 9.99 zł. Produkt zamknięty jest w metalowej puszce jak na piankę przystało z bardzo dobrym atomizerem i obrazkową instrukcją obsługi z tyłu opakowania, skład zaś prezentuje się następująco:


Jak dla mnie konsystencja tego produktu jest prawdziwym hitem, miałam nie małą zabawę tworząc wzorki na ręce podczas wyciskania odżywki i wcierając ją we włosy. Dodatkowym atutem jest prześliczny zapach, który pokazywałam już chyba wszystkim z mojej rodziny, nawet tata go docenił. Ale najważniejsze jest to jak odżywka sprawuje się na włosach.

Aby dokładnie przetestować produkt zastosowałam go solo na włosy. Na skórę głowy nałożyłam przed myciem w ramach akcji zapuszczania włosów maść rozgrzewającą, a na zwilżone włosy sporą dawkę odżywki. Wszystko ułożyłam pod foliowym czepkiem i zawinęłam w turban z mikrofibry. Z taką konstrukcją chodziłam około 40 minut. 
Następnie umyłam skórę głowy oczyszczającym szamponem z Barwy, a wytworzoną pianę przeciągnęłam po długości. Włosy zawinęłam w ręcznik i tak odczekałam około 5 minut, żeby nadmiar wody wsiąknął w materiał.
Na koniec nałożyłam ponownie odżywkę Pantene, już nie omijając włosów przy nasadzie i z podobnym turbanem jak na początku pochodziłam jeszcze 30 minut.

Po całym zabiegu włosy wypłukałam, odsączyłam w ręcznik i wysuszyłam letnim nawiewem. Co ukazało się wtedy moim oczom? Włosy były uniesione u nasady, gładkie i mięciutkie. Z racji, że moje włosy zawsze wyglądają lepiej na drugi dzień lub po pozostawieniu ich na 2-3 godziny zawinięte w koczek postanowiłam pokazać Wam już je w finalnej wersji. Z racji, tego iż miałam ochotę na fale wybrałam tą drugą opcję.

Po rozpuszczeniu koczka
Po rozczesaniu palcami


Rozczesane szczotką TT


Jak widać włosy ładnie się błyszczały, były dociążone ale pełne objętości. Równie dobrze odżywka spisała się na basenie, gdzie nałożyłam ją na olej pod czepek i na 2 minuty już po umyciu włosów. Ten produkt na pewnie zagości w mojej pielęgnacji włosowej nie raz.

-------------------------------

Pozdrawiam
J.
Kto nie lubi długich pachnących kąpieli, z których człowiek wychodzi wypoczęty a skóra jest miękka i nawilżone ? Myślę, że większość z nas. Dlatego dziś przychodzę z opisem mydlano - bombowej paczki od mojej siostry.


Wszystkie cuda poniżej pochodzą z jakże dobrze znanej firmy 'Lush', która niestety w Polsce jest trudno dostępna. Wiele czytałam o perełkach z tej marki jednak nigdy nie miałam okazji ich przetestować, aż do czasu wspomnianej paczki.


Dzięki pomocy współlokatorki, która miała okazję pracować w hurtowni 'Lush'a', siostra wybrała dla mnie i rodziców same bestsellery. 

Co znalazło się w przesyłce ?

1. Męski żel pod prysznic 'It's raining men'

Gdy skóra płacze za czułą opieką, 'It's raining men' przyjdzie na ratunek. Niech bóg błogosławi Matkę Naturę za zapewnienie miód, który pakujemy do naszego słodkiego żelu, który pielęgnuje, podczas mycia. Miód ma wiele korzyści dla skóry. Naturalny antyseptyk, łagodzi i pomaga jej utrzymać wilgoć. Dodaliśmy również na dokładkę zmiękczający olej z owocu dzikiej róży, natomiast olej z bergamotki i ze słodkiej, dzikiej pomarańczowy dodaje pogody ducha i podnosi nastrój.

Skład:

Honey, Rosehip, Lotus Flowers And Tiger Lily Infusion, Sodium Laureth Sulfate, Sodium Cocoamphoacetate, Water (Aqua), Perfume, Propylene Glycol, Sweet Wild Orange Oil, Bergamot Oil, Titanium Dioxide, *Limonene, Geraniol, Citronellol, *Linalool, Benzyl Benzoate, Amyl Cinnamal, Lilial, Methylparaben.

2. Mydełko 'Maypole' 

Jeśli to mydło miałoby pióra i pachniało jak malowane płótno, to proponowalibyśmy użyć go do mycia swoich ulubionych lodów. Czasami rzeczy nie muszą mieć sensu, jak to uzależniające pieprzowe mydło, poprzetykane naszym mydlanym makaronem aby stworzyć kawałek fantazji. Wspieraj akcję "Keep It In The Ground" z bazą tego mydła, wolną od substancji mydlących , utworzoną z gliceryny i sorbitolu, podczas gdy będziesz tańczyć wokół drzewka majowego, wprowadzając się w surrealistyczny świat, zwariowanej, zawadiackiej mięty.


Skład:

Rapeseed Oil and Coconut Oil, Water (Aqua), Glycerine, Sorbitol, Perfume, Canadian Maple Syrup, Sodium Chloride, Titanium Dioxide, Gardenia Extract, Peppermint Oil, Sodium Stearate, EDTA, Tetrasodium Etidronate, Sodium Hydroxide, Colour 17200, Colour 14700, Colour 45410, Colour 42090.

3. Kostka do masażu 'Percup' 

Dodaj animuszu swojej skórze, z tą, naładowaną kofeiną, kostką do masażu. Całe ziarna kawy pomogą zwiększyć krążenie, natomiast olej kokosowy i jojoba nawilżają i odżywiają skórę. Bogaty aromat kawy z pewnością pobudzi zmysły i sprawi, że będziesz pobudzony i niesamowicie pachnący.


Skład:

Fair Trade Organic Cocoa Butter, Fair Trade Shea Butter, Whole Coffee Bean, Organic Jojoba Oil, Perfume, Extra Virgin Coconut Oil, Vetivert Oil, Fair Trade Vanilla Absolute, Roasted Cocoa Extract, Coriander Oil, Caffeine Powder, *Coumarin, *Geraniol, *Limonene, *Linalool.

4. Kula do kąpieli 'Tisty Tosty' 

Kocha, nie kocha - Tisty Tosty jest oparty na średniowiecznej eliksirze miłosnym. Usiana siedmioma prawdziwymi różyczki, jest pachnącym, urzekającym połączeniem sproszkowanego korzenia kwiatów irysa, róży i cytryny. Ponieważ rozpuszcza się w wannie, można zakochać się w niej, podczas gdy geranium, jaśminu i róży utworzą urzekającą zapach. Olejek różany również koi złamane serca - jest on wykorzystywany przez terapeutów by podnieść na duchu.



Skład:

Sodium Bicarbonate, Citric Acid, Rosebuds, Rose Absolute, Geranium Oil, Lemon Oil, Jasmine Absolute, Orris Root Powder, Benzyl Salicylate, Geraniol, Citronellol, *Linalool, *Limonene, Perfume.

5. Kula do kąpieli 'Karma'

Uzyskaj natychmiastowy poprawę na duchy z tą bąbelkową kostką, z naszym sygnowanym, egzotycznym zapachem pomarańczy i paczuli. Słodki olejek pomarańczy jest orzeźwiający, pikantny i podnoszący na duchu, tak jak olej z trawy cytrynowej. Lavandin jest blisko spokrewniony z lawendą i ma podobne właściwości relaksujące. Olejek sosnowy dodaje świeżej, zielonej nuty do zapachu a olej Elemi, który jest tradycyjnie używany w produkcji kadzideł, dodaje złożoności i świeżości.


Skład:

Sodium Bicarbonate, Cream of Tartar, Sodium Laureth Sulfate, Lauryl Betaine, Cornflour, Mango Butter, Citric Acid, Perfume, Patchouli Oil, Sweet Orange Oil, Lavendin Oil, Pine Oil, Lemongrass Oil, Elemi Oil, Glycerine, Fair Trade Organic Cocoa Butter, Organic Extra Virgin Olive Oil, Laureth 4, *Citral, *Hydroxycitronellal, *Limonene, *Linalool, Copper Sheen and Radiant Gold Lustre, Gold Glimmer Lustre, Colour 15985, Colour 42090, Colour 45430.


******

Jak widać rzeczy śliczne, pachnące i przydatne w kąpieli. Kilka produktów jest już zużytych a inne czekają na swoją kolej, ale jedno jest pewne takie dobroci na pewno się nie zmarnują :)


------------------------------------------

Pozdrawiam
J.
Dzisiejszym postem zamierzam zapoczątkować piątkową serię wpisów o makijażu. Chciałam wprowadzić ją już dawno, ale zawsze jakoś nie miałam czasu na fotografowanie makijaży i ich opis. Obok włosów moją wielką pasją jest makijaż, którym interesowałam się już od lat dziecięcych, a więc nie da się ukryć, że nieco dłużej niż włosomaniactwem. Z tego powodu czytałam liczny książki o technice makijażu i znam make-up'ową youtubosfere od podszewki. Zatem po co mi lekcja makijażu ?



Zacznijmy od tego jak pojawiła się w ogóle ta możliwość. Pewnego pięknego zimowego dnia udałam się wraz z mamą do niedawno powstałej galerii handlowej, do której przeniosło się kino "Helios", na "Kino Kobiet", na które zaproszenia otrzymałam od siostry. Podczas tego wydarzenia można było zapoznać się z licznymi markami kosmetycznymi, w tym z Oriflame. Dodatkowo konsultanci zachęcali do wypełniania ankiet, które brały udział w losowaniu nagród, gdzie wygrywało kilka osób.

Ostatnio dopisuje mi szczęście w różnych konkursach i tak też się stało tym razem. Zadzwoniła do mnie pracownica Oriflame, z wiadomością, że zostałam wylosowana i mogę wybrać jedną z dwóch nagród, bezpłatny zabieg na dłonie bądź lekcję makijażu przecenioną z 80 na 30 złotych. Jako pasjonatka makijażu, nie miałam najmniejszego problemu z wybraniem nagrody, w szczególności, że w ten sposób, mogłam się dowiedzieć ile tak naprawdę wiem, a dodatkowo po całym kursie otrzymywało się certyfikat.

Aby dokładnie przedstawić moją opinie na temat kursu podzielę recenzję na kilka części, dzięki czemu łatwo będzie wychwycić plusy i minusy. Zapraszam do lektury :)


******

Czas i miejsce

Po małych perypetiach związanych z umawianiem terminów w końcu udało mi się dotrzeć na warsztaty w środę 3 lutego na godzinę 17. Dla wielu taka godzina w środku tygodnia mogłaby być kłopotliwa, jednak mi jako studentce taki czas jak najbardziej odpowiadał. Czas trwania zapowiedziany był na 2,5 godziny i rzeczywiście tyle owa lekcja trwała. 
Kurs odbył się w mini siedzibie firmy, która okazała się małym pokojem z kilkoma szafkami i stołem z miejscami dla uczestniczek. Dla jednym może się to okazać plusem dla drugich minusem, w moim odczucie takie miejsce warsztatów sprzyjało przyjaznej, wesołej atmosferze.

Uczestnicy

Oprócz mnie w kursie brało udział jeszcze 5 dziewczyn. Na naszą gromadkę przypadły dwie przedstawicieli marki Oriflame, jedną z nich była certyfikowana wizażystka - Sylwia Płonka, zaś drugą Pani Kasia z wykształcenia przedstawicielka handlowa, która podczas kursu wspomagała wizażystkę w takich tematach jak analiza kolorystyczna i na końcu przedstawienie marki.

Akcesoria

Każda dziewczyna miała przygotowane swoje stanowisko z lusterkiem, zaś kosmetyki marki Oriflame, które mogłyśmy stosować i produkty do demakijażu leżały pośrodku. Zostały również przygotowane pędzle do makijażu, jednak tych było mało, co więcej miały dziwne kształty, były szorstkie i co mnie do nich kompletnie zraziło były ubrudzone. W tym momencie żałowałam, że nie przyniosłam ze sobą swoich "dzieci".

Nauka

Kurs zapoczątkowany był mini zabawą na zapamiętywanie imion a następnie zostałyśmy poproszone o zmycie dotychczasowego makijażu, aby prowadzące mogły dokonać analizy kolorystycznej. Po takim wstępie nastąpił pokaz slajdów omawiający 4 typy urody, w trakcie którego panie przypasowywały każdą dziewczynę do przedstawianego rodzaju

Można się było dowiedzieć, jakich kolorów najlepiej używać w ubiorze, jak można zmienić swój typ urody oraz które typy są zimne, czyste czy mocne. Następnie w podobny sposób omawiane były kolory oczu.

Po takim wstępie teoretycznym nadszedł czas żeby wprowadzić nieco praktyki. Zostały dokładnie przedstawione pędzle do makijażu oraz etapy dobrze wykonanego makijażu dziennego, które po chwili każda z nas wykonywała na sobie pod czujnym okiem prowadzących. Fajnym elementem było, to że do danego etapu makijażu Sylwia zapraszała po kolei dziewczyny na podwyższony stołek aby na nich przedstawić technikę nakładania danego produktu. Mi przypadło pokazanie mocy stosowania korektora.

Etapy makijażu czyli co zostało powiedziane:

1. Baza - stosowana aby zwiększyć trwałość makijażu, nakładamy od środka twarzy do zewnątrz, w przeciwieństwie do kremu możemy nakładać od góry do doły. Do wyboru dostałyśmy dwa rodzaje bazy .

2. Podkład - stosowany aby wyrównać kolor skóry, aby dobrać właściwy odcień nakładamy go na linię żuchwy, gdy mamy do wybory jaśniejszy (max o 2 tony) i ciemniejszy odcień, wybieramy ten jaśniejszy ponieważ podkłady po chwili się utleniają i ciemnieją. Dobrze dobrany odcień podkładu odmładza, zaś ciemny postarza. Należy go rozprowadzać od środka twarzy idąc od góry do dołu, żeby nie podkreślać włosków, nie pomijając oczu. 
Każda uczestniczka postała po 3 odcienie podkładu wybrane z góry, z których miała wybrać odpowiedni dla siebie, wszystko odbywało się pod nadzorem Sylwi i Kasi, które ostatecznie zatwierdzały wybór.

3. Korektor - stosowany aby zakryć ciemne okolice pod oczami, wtedy wybieramy korektor lekki, rozświetlający oraz żeby zakryć ewentualne niedoskonałość, można wtedy wybrać korektor o cięższej konsystencji. Ten produkt nie był konieczny do wykonania makijażu, mogłyśmy go zastosować, bądź nie jeśli nie widziałyśmy potrzeby.

4. Puder - stosowany aby utrwalić wcześniejsze warstwy oraz zredukować świecenie w strefie T, należy nim omiatać skórę twarzy. Do wyboru dostałyśmy dwa odcienie pudrów sypkich, transparenty oraz jasny, niestety były tylko opakowania, zatem trzeba było czekać na swoją kolej.

5. Balsam na usta - w ramach przygotowania usta na przyjęcie kosmetyku, należy nałożyć go wcześniej, aby mógł wsiąknąć w naskórek. W ramach tego punktu dostałyśmy do  przetestowania sławny "Tender care" podawany na patyczku kosmetycznym, który jak się okazało historycznie był pierwotnie znany jako krem pod oczy.

6. Cienie / kredki - w racji, że warsztaty miały nauczyć nas makijażu dziennego, zostałyśmy nauczone jak wykonać makijaż typu banan (na obrazku identycznym jak poniżej). Zamiast eyelinera użyty został cień. Trochę teorii - na całą powiekę nakładamy jasny cień, w załamaniu w kształcie banana używamy średniego cienia, na końcu w kąciku i przy linii rzęs dokładamy najciemniejszy cień, aby wzmocnić spojrzenia. Cienie nakładamy do linii od kącika zewnętrznego do końca brwi, aby nie stworzyć efektu opadającej powieki Wszystkie cienie dokładnie blendujemy pędzlem specjalnie do tego przeznaczonym (jego kształt wcale nie przypominał typowych pędzli do blendowania, zaś udostępnione cienie niestety robiły plamy). 
Plusem było przedstawienie metody zwanej "baking" czyli nakładanie sypkiego pudru pod oczy w dużej ilości aby ewentualny osypany cień móc z łatwością "zmieść" pędzlem z twarzy, bez pozostawiania śladów na skórze.

Obrazek pokazany dzięki matleenamakeup.blogspot.com


7. Tusz - przedstawiony został tutaj produkt Wonderlash, który w moim odczucie jest naprawdę bardzo dobry, przekazana teoria opierała się tylko na powiedzeniu, że tusz stosujemy po to aby podkreślić makijaż oka. Uczestniczki przekazywały sobie tusz sobie z rąk do rąk, a więc za bardzo higieniczne to nie było.



8. Brwi - podkreślamy aby uwydatnić okolice oczy, zastosowana została metoda "3 linii". Przed malowaniem brwi należy je dokładnie wyczesać.
Metoda "3 linii" - początek wyznacza linia prosta biegnąca przy krawędzi nosa, załamanie wyznacza linia przechodząca przez krawędź nosa i środek źrenicy podczas patrzenia na wprost, zaś koniec brwi wyznacza linia przechodząca przez jakże już nam znaną krawędź nosa i zewnętrzny kącik oka. Długość brwi przed załamaniem wynosi 2/3 zaś po załamaniu 1/3. 
Do użytku dostałyśmy zestaw cienie do brwi z dwoma kolorami oraz woskiem do utrwalenia, do każda z uczestniczek został dobrany odpowiedni odcień cienie.



9. Bronzer / róż - stosowane osobno, bronzer aby uwypuklić policzki (nakładamy na linie pod kośćmi jarzmowymi), czy optycznie zmniejszyć czoło bądź żuchwę - w zależności od kształtu twarzy zaś róż aby nadać twarzy świeżości, od środka policzka do skroni. Prowadzące przekazały nam do użytku róż i bronzer w kulkach aby użyć jednego z kosmetyku.

10. Pomadka / błyszczyk - gdy mamy wykonany pełny makijaż twarzy i oczu nie możemy zostawić ust nie pomalowanych, ponieważ wtedy stają się niewidoczne i cały makijaż sprawia wrażenie jakby mu czegoś brakowało. Warto zwrócić uwagę, że ciepłe kolory podkreślają żółtą barwę szkliwa. 
Dostałyśmy za zadanie dobrać sobie kolor wybranego produktu, aby pasował do naszego typu urody, do wykonanego makijażu i do odcienia szkliwa

Zakończenie

Po zakończeniu praktyki, nastąpiła prezentacja firmy Oriflame oraz zachęcenie do wstąpienia w szeregi ich konsultantek. Osoby niezainteresowany mogły oczywiści wyjść bez najmniejszego problemu. 

******

Tak oto prezentuje się cała relacja z warsztatów, dla mnie przedstawiona wiedza była doskonale już znana, jednak dla dziewczyn które z makijażem mają niewiele wspólnego były to dobrze zainwestowane pieniądze pod względem nabytej wiedzy.

Znalazłam kilka błędnych praktyk, czy może bardziej uogólnień w teorii, jednak są to ułatwienia dla początkujących takie jak, korektor tylko pod oczy (brak przekazania teorii o rozjaśnianiu w strefie T), metoda "3 linii" , która przy niesymetrycznych czy szeroko bądź blisko rozstawionych oczach się nie sprawdza, omiatanie pudrem twarzy zamiast wciskania go pędzlem w pory co daje lepszą trwałość , czy nakładanie tylko bronzera albo tylko różu.

Niestety dużym minusem była higiena pracy, brak czystych pędzli, czy jednorazowych aplikatorów do tuszu oraz niewystarczająca ilość produktów co skutkowało czekaniem na wybrany kosmetyk

Dla mnie było to fajne przekonanie się ile tak naprawdę wiem oraz udokumentowanie tej wiedzy w formie certyfikatu, który mam na dniach otrzymać. Czy poleciłabym takie warsztaty drugiej osobie ? Dla laika pod względem teoretycznym tak, jednak zaleciłabym zabrać ze sobą własne kosmetyki i pędzle :).


------------------------------

Pozdrawiam
J.

Niedawno pojawił się post z wydenkowanymi produktami ostatnich miesięcy, a ja jestem taka zdolna, że udało mi się już wykończyć kilka dodatkowych kosmetyków. Poza tym w szafie robi się coraz mniej miejsca na ciuchy i kosmetyki, zatem składowanie pustych opakowań przez kilka miesięcy nie jest dobrym pomysłem. 



Będę więc przychodzić do was z projektem denko częściej ale będzie ono znacznie mniejsze niż ostatnio. Mam nadzieję, że taka forma Wam się spodoba, w końcu kto nie lubi oglądać i czytać o produktach, które mogą się u niego sprawdzić.


W styczniu udało mi się wykorzystać aż 7 produktów, no 8 jeśli liczyć też przeczytaną książkę :). Znalazło się w tej grupie parę rzeczy do pielęgnacji włosów, kilka do twarzy i jeden produkt z apteki do pielęgnacji ogólnej. 


Produkty do włosów



W tej kategorii udało mi się zużyć 2 kosmetyki , które można by złożyć w idealny zestaw włosomaniaczki czyli maska i olej. W moim przypadku była to maska Kallos Keratin oraz olejek Evree, Power Fruit, oba produkty jakże już znane na moim blogu z niedziel dla włosów.

Maska była dla mnie kosmetykiem, który raz kochałam a raz nienawidziłam, moje włosy nie przepadają za dużą ilością protein zatem często były po Kallosie spuszone, wyglądały niczym sianko. Jednak gdy włosy były już przenawilżone, oklapnięte i bez życia ta maska dodawała im objętości, śliskości i błysku. Czy do niej wrócę ? Nie, ponieważ posiadam lepsze kosmetyki zawierające proteiny a dokończenie tej maski bardzo mnie męczyło.

Olejek za to kocham miłością wielką i bezgraniczną. Włosy jak i ciało reagują na niego świetnie, bardzo dobrze sprawdza się dwuskładnikowa formuła, sprawiająca, że produkt lepiej się wchłania i daje dobre nawilżenie. Gdy tylko skończą mi się zapasy innych olejów na pewno ponownie go kupię.


Produkty do twarz


Z żalem widziałam jak wylatują z butelki ostatnie kropelki płynu micelarnego z Garniera, który podobnie jak u innych stał się moim hitem. Następne produkty używałam z mniejszym bądź lepszym uczuciem satysfakcji. 

Myjący olejek pomarańczowy z BiochemiUrody jest bardzo fajnym myjadłem, ładnie koi skórę i zostawia ją bardzo gładziutką, a przede wszystkim ślicznie pachnie. Na razie testuję inny sposób mycia twarzy wieczorem, ale chętnie wrócę kiedyś do olejków.

Płyn dwufazowy do demakijażu z Ziaji odchodzi ode mnie na stałe po wielu latach używania. Trzymałam się go przez tyle czasu ponieważ był tani i dobrze zmywał, wtedy też nie robiło mi różnicy to, że muszę później zmywać tłustą warstwę jaką zostawiał. Ostatnio jednak bardzo denerwowało mnie to, że nie mogę go używać do szybkich poprawek makijażu. Mimo zmycia w/w warstwy kosmetyki jak np. korektor spływały po twarzy i ciężko było sobie z tym poradzić. Następcą Ziaji, którego testuję okazał się dwufazowy płyn z Mixy.

Maseczka L`biotica, Dermomask, `Aktywny lifting` pojawiła się u mnie jako spadek po siostrze. Leżała ona dość długo na półce i w końcu się nad nią zlitowałam. Maseczka ma fajną żelową konsystencję i starcza na 3 użycia, jednak dla mojej cery jej działanie nie jest odpowiednie. Wiem, że w nazwie jest lifting i powinnyśmy czuć napięcie skóry, ale u mnie pozostawiała nieprzyjemne uczucie ściągnięcia. Podsumowując tej konkretnej maseczce mówię nie, ale chętnie wypróbuję inne maseczki od L'biotici.


Produkty apteczne


Octenisept wpadł w moje ręce po przekłuciu chrząstki ucha jako pomoc z gojeniu. Jest to płyn odkażający, który ma bardzo szerokie spektrum działania. Dostaniemy go w aptekach, bez recepty, za około 20 zł. Po zużyciu całej buteleczki stwierdzam, że jest to jedno z najlepiej wydanych 20 zł w życiu. Idealnie sprawdza się w swojej roli, pomaga mi w każdej sytuacji gdy przypadkowo słuchawkami pociągnę za kolczyk i naruszę chrząstkę, jako ciekawostkę z ulotki dodam że na godzinę dezaktywuję wirusa HIV, no czego chcieć więcej - HIT.

Mam nadzieję, że któraś z mini recenzji wam się przyda.

----------------------------------

Pozdrawiam
J.

O ja zła, niedobra ... Sprawdziłam i "Niedzieli dla włosów" nie było na blogu równo dwa miesiące, a więc czas to jak najszybciej i jak najlepiej nadrobić :) Na szczęście bogata pielęgnacja włosów trwa cały czas, jedynie nie było czasu lub miejsca na fotografowanie efektów. W związku z akcją zapuszczania włosów będę starała się publikować "Ndw" jak najczęściej aby mieć taką mini dokumentację pielęgnacji jaka będzie stosowana w danym miesiącu, będzie to też forma motywacji do większego kombinowania.

Z racji takiej przerwy, ubyło mi parę produktów do włosów, które chciałam wykończyć a więc będzie też większa różnorodność związana z nowościami i produktami, które czekały na swoją kolej.

Poniżej przedstawiam pielęgnację, która odbyła się wczoraj czyli w sobotę 6 lutego :). Jak zwykle podczas "Ndw" było to mycie OMO.

Pierwsze "O":
  • Herbamedicus, maść końska, szwajcarska, rozgrzewająca - skalp, 30 min
  • Olej lniany + olej z pestek śliwki - metoda rosołowa, 30 min
  • Maska Kallos blueberry - 30 min
M:
  • Pervoe Reshenie, Planeta Organica, Szampon do włosów na bazie organicznej oliwy toskańskiej
Drugie "O":
  • Balea, Professional, Oil Repair, Express Kur + New Anna Cosmetics, Miracle Hair Mask - 30 min
  • Procter & Gamble, Pantene Pro-V, Intensywna Regeneracja, Lekka odżywka w piance pod prysznic - 20 min
Włosy spłukałam letnią wodą , pozostawiłam przez godzinę żeby podeschły i na koniec pomogłam im nieco suszarką ponieważ jechałam w odwiedziny do kuzynki.

Jak zareagowały włosy? Były dociążone, gładkie i śliskie czyli dokładnie takie jakie lubię.


A u Was włosy zareagowały dobrze czy źle na pielęgnację ?

P.S. Jest to 50 post w całym cyklu bloga, dla jednych może mało, dla mnie dużo, stanowi to dla mnie dowód, że warto poświęcić trochę swojego czasu, żeby dzielić się wiedzą z innymi :).

-------------------------------
Pozdrawiam
J.
Jeśli może kojarzycie wcześniejsze wpisy, wiecie, że brałam udział w akcji jesiennej, jednak wtedy ścięłam dużo włosy i skończyłam z wynikiem prawie takim samym jak na początku akcji, zatem pojawieniem się wiosennej wersji bardzo mnie ucieszył, ponieważ dalej dążę do długich zdrowych włosów.




Akcja tym razem trwa od 1 lutego, ale zgłaszać się możemy do 7. Podsumowanie ogólne pojawi się w dzień dziecka czyli 1 czerwca, jako taki prezent od nas dla siebie :). Zatem czas trwania jest o miesiąc dłuższy niż ostatnio. U mnie akcja zaczęła się nawet dzień wcześniej nic o niej samej nie wiedząc, a mianowicie przed myciem nałożyłam maść końską na skórę głowy na około godzinę. Moja intuicja zatem sama wyznaczyła preparat jaki będę stosować podczas pierwszego miesiąca.


Początek.

Długość włosów zmierzyłam jak ostatnie metodą Henrietty, na prostych włosach. Wykonałam dwa pomiary, raz sama a raz dzięki pomocy chłopaka. Wyniki do odpowiednio 65,2 cm oraz 65 cm. Oczywiście musiało się też pojawić zdjęcia poglądowe na wzorzystej koszulce i uwierzcie bądź nie ale nie mam nic co by się nadawało do wizualnego podglądu wzrostu, porwałam zatem koszulkę od chłopaka, no cóż nieco go przy tym wszystkim wykorzystałam, ale na szczęście nie narzeka :).




Preparaty stymulujące wzrost.

Przez ostatnie choroby mam dość łykania tabletek, zatem tym razem będę stawiała na różne formy wcierek. W lutym planuję stosować rozgrzewającą maść końską, w marcu pokuszę się o psikanie skóry głowy odżywka RadicalMed, w kwietniu postawię na żel aloesowy a czerwiec stoi na razie pod znakiem zapytania, zobaczymy co przyjdzie mi do głowy w tym czasie.


Cel.

Moim poprzednim celem było zagęszczenie włosów, ponieważ wypadały. Na szczęście z tym się już uporałam i mam ładnie zarośnięte zakola i szyję. Teraz skupię się na samej długość, fryzjera będę odwiedzać tylko na skrócenie grzywki i ewentualne zabiegi pielęgnacyjne, zatem doskonale będę widzieć ich przyrost. Poprzednim razem udało mi się uzyskać około 7 cm, w związku z tym, że teraz akcja trwać będzie dłużej liczę na 8 może 9, zatem trzymajcie kciuki :).


-----------------------------------
Pozdrawiam
J.