Tym razem niedziela opiewa w produkty dobrze mi znane na które zawsze liczyć oraz na olej z pestek malin który od niedawna testują z racji na świecące nad nami słoneczko :). Od feralnej #5 Niedzieli dla włosów próbuję włosiskom wynagrodzić tamtą pielęgnację, która poczyniła więcej złego niż dobrego. Moje włosy piją teraz oleje jak szalone, co bardzo im służy i w końcu mogę się cieszyć naprawdę dociążonymi włosami, gdzie nawet końcówki wyglądają bardzo dobrze, choć ich los jest przesądzony ;P.

Przepis OMO na dziś:
Pierwsze "O":
  • Olej z pestek malin + żel hialuronowy - 30 min; metoda rosółkowa ^^
  • Olej Evree Fruit 
  • Maska Biovax do włosów do włosów suchych i zniszczonych - 1 godz
"M":
  • Szampon Anet Pokrzywowy
Drugie "O":
  • Maska Ziaja do włosów farbowanych
  • Stapiz, Acid Balance - 30 min
Osuszone włosy spryskałam dużą ilością jedwabiu w płynie od Joanny ( już wiem, że to nie on jest winowajcą w #5 Niedzieli), w 90% wysuszyłam włosy zimnym nawiewem, nałożyłam olejek z pestek malin na wilgotne końce i dosuszyłam letnim nawiewem wygładzając włosy szczotką z włosów dzika.
Na początku przy twarzy było widać, że na włosach jest olej jednak potem ładnie się wszystko wchłonęło i pozostał efekt wygładzenia i blasku. Niestety zdjęcia mogłam zrobić dopiero po połowie dnia, jednak efekt dalej ładnie widać :).
Włosy rozczesane kompaktem TT | światło z żarówki

Lampa błyskowa
Jestem dumna z moich włosów dzisiaj, dojście do siebie zajęło im przy naprawdę bogatej pielęgnacji 2 tygodnie jednak warto było czekać na efekty.

Pozdrawiam
J.
Wpadłam w wir haulowy ... A co ^^ kto "bogatemu" zabroni :) Bohaterami dzisiejszego posta będą produkty ze strony BiochemiaUrody.com . A wszystko zaczęło się od podkładu mineralnego, który będzie bohaterem kolejnego postu, jeśli pan z poczty się pośpieszy :). Czytając wskazówki do nakładania w/w podkładu wiedziałam, że muszę się zaopatrzyć w dobry sypki puder biorąc pod uwagę również to, że testuję filtr 50+ SPF z La Roche Posey i będę się świecić jak choinka. 

W wybraniu jednego z dzisiejszych bohaterów jakim jest puder bambusowy z jedwabiem pomógł mi TEN post Italiany. Przy okazji oczywiście musiałam pobuszować po stronie i poszukać na innych blogach co jest wartego uwagi i kupna. Oto co wpadło z moje rączki ^^.

Bo po co otworzyć pudełko dobrą stroną ^^
 A tak wyglądały zapakowane zestawy, które należy zmieszać według instrukcji na stronie.


Wysyłanie produktów w zestawach do samodzielnego zmieszania jest według mnie bardzo dobrą opcją. Nie dość, że termin ważność produktu rozpocznie się od daty zrobienie kosmetyku przez użytkownika, to samo mieszania jest świetną zabawą, a przynajmniej było nią dla mnie. Tak wyglądają gotowe produkty do użycia po mojej biochemicznej przygodzie.

Kolory buteleczek mnie urzekły :3
Opis działania każdego z kosmetyków jest ogromny, zatem do wszystkich udostępnię link producenta, żeby każdy mógł w szybki i prosty sposób się z nim zapoznać. Z moje strony możecie poniżej przeczytać wrażenia po pierwszym użyciu.



Olejek myjący (link):
Olejek przepięknie pachnie pomarańczą ale nie radzę go jeść bo jest gorzki, ma dość płynną, nietłustą formułę, a po zmieszaniu z wodą tworzy się biała emulsja która bardzo fajnie rozprowadza się na twarzy. Olejek poradził sobie z łatwością z naprawdę opornym tuszem wodoodpornym także uznaje, że jest naprawdę dobry w kwestii zmywania makijażu. W trakcie mycia czuć jego delikatność, a na oczach nie występuje żadne podrażnienie. Po umyciu na twarzy pozostaje jakby miękka otoczka, ale bynajmniej nie tłusta, aż można się na chwilę zapomnieć miziając się po skórze.

Hydrolat z kocanki EKO (link):
Tego produktu jeszcze w pełni nie mogę ocenić, ponieważ jest to produkt przeznaczony do likwidacji otwartych naczynek a tego nie dokona po jednej aplikacji. Jednak już po jego pierwszym użyciu mamy uczucie odświeżenia, takiej czystości. Idealnie nada się do usuwania całodziennego brudu z twarzy, kurzy itp. ale nie do zmywania makijażu. Jedynym minusem jest dla mnie na razie zapach, który jest dość specyficzny jednak może się jeszcze do niego przekonam :).
 
Olej z pestek malin (link):
U mnie olejek ten będzie miał przeznaczenie czysto włosowe, jako ochrona moich rozjaśnianych końców przed słońcem, w szczególności, że te wakacje spędzę nad morzem. Długotrwałe działanie okaże się dopiero po lecie, za to po użyciu włosy są ładnie dociążone, nie fruwają na wszystkie strony i są gładkie. Do tego w posmarowane w ciągu dnia bardzo ładnie go piją i są ujarzmione przez dobre kilka godzin.



Puder bambusowy z jedwabiem (link):
Jest to drugi w mojej karierze puder sypki i chyba dzięki niemu się przekonam do tej formy, owszem jak z każdym trzeba się ostrożnie obchodzić ponieważ rozrzucony może nam przysporzyć sporo odkurzania ;P. W konsystencji puder jest bardzo miałki, daje przyjemy poślizg podczas pocierania palcami. Nałożony na twarz ładnie matuje, jednak nie jest to taki chamski mat, a wygładzenie i brak świecenia gdzie widać naturalny blask skóry. Dobrze współpracuje z kosmetykami nałożonymi na niego typu róż bądź bronzer, nie tworzą się plamy a widać ładne roztarcie granic. Po zastosowaniu twarz jest miła w dotyku a sam puder nie osadza się na włoskach i nie bieli twarzy. Co do trwałości to testowałam go podczas 5 godz wyjścia na miasto gdzie przebywałam i w budynku i na powietrzu. Twarz nie świeciła się i nie wymagała ponownego przypudrowania, także jest duży plus.
Wygląd twarzy po nałożeniu podkładu na filtr LRP oraz po nałożeniu pudru:




Peeling enzymatyczny EKO (link): 
Już po pierwszym razie dla mnie jest to hit. Dawno nie miałam tak gładkiej i miękkiej twarzy, liczę, że taki efekty pojawiać się będzie po każdym użyciu. Dodatkowo po zmyciu peelingu mamy uczucie napięcia skóry, pozytywnego napięcia, jakbyśmy były po liftingu twarzy. Co do samego produktu to muszę nabrać wprawy w jego mieszaniu z wodą bądź hydrolatem ponieważ konsystencja wyszła mi nieco za płynna. Jednak peeling dość szybko tężeje zatem nie było problemu ze spływaniem z twarzy. Co do wspomnianego tężenia to jest dość intensywne, peeling przybiera formę skorupki i nie sposób otworzyć ust na więcej niż 3 cm ^^. Przyznam śmieszne uczucie. Komuś może to przeszkadzać, jednak da się temu zaradzić dodając kwas hialuronowy, ja jednak nie widzę takiej potrzeby, chwila relaksu bez mówienia też czasem jest potrzebna.

Jak to zwykle bywa po zakupach, chciałabym wiedzieć co inni myślą o danym produkcie, zatem miło by mi było, gdyby osoby mające styczność z w/w kosmetykami dały znać w komentarzach co o nich sądzą.

Pozdrawiam
J. 


Dziś na tapetę idzie pielęgnacja w prawdzie prosta jednak jakże efektywna. Podczas mycia parę dni temu wypróbowałam balsam zakwaszający od Stapiz jako jedną z dwóch masek po myciu włosów, Mimo, że był trzymany przez krótkie 15 minut na włosach efekt bardzo mi się spodobał. Postanowiłam zobaczyć co się stanie jeśli zawita na moich włosach na dłużej. A przy okazji przetestowałam nowy olejek który ma w sobie kwas hialuronowy co ma zapewnić lepsze nawilżenie włosów. Wiadomo, że liczy się efekt więc zaczynamy :).

Przepis OMO:

Pierwsze "O":
  • Olej evree Fruit - 1 godz na zwilżone włosy
  • Maska Ziaja do włosów farbowanych - 30 min
"M":
  • Szampon Cece Salon Vitamin B & Papaya
Drugie "O":
  • Stapiz, Acid Balance - 4,5 godz
Włosy następnie wysuszyłam zimnym nawiewem i zabezpieczyłam końcówki olejkiem od Schaumy.
Tak prezentowały się włosy po wysuszeniu czyli o 5:30 rano dlatego światło i jakoś zdjęć nie powala.

W ruchu

Rozczesane TT
Ogólny widok
Włosy po takim zakwaszeniu były bardzo miękkie gładkie i dociążone, a co więcej pięknie pachniały winogronem. O końcówkach już się nie wypowiadam ponieważ one wymagają podcięcia i co bym ostatnio nie robiła i tak wyglądają na przesuszone. Widząc jednak efekty na długości włosów muszę wprowadzić płukanki zakwaszające do pielęgnacji, a sam balsam zakwaszający stanie się jednym z moich ulubionych produktów.

Pozdrawiam
J.
Jestem typową kobietą zatem mimo, że obiecałam sobie że przez miesiąc nic nie kupie (nawet odliczałam dni przy pomocy sticky notes), pojawiło się w mojej szafce z kosmetykami 9 nowości. Gdy tylko je przetestuję na pewno można się spodziewać się recenzji a teraz czas się pochwalić :).

Pełna lista zakupów:
  1. Hairstore.pl:
    • L'oreal Maska ABSOLUT REPAIR Lipidium 
    • L'oreal Primer ABSOLUT REPAIR Lipidium 6x12 ml
    • L'oreal Mythic Oil
  2. doz.pl:
    • Seboradin Balsam z żeń-szeniem
    • Seboradin Szampon z żeń-szeniem 
    • Cerkogel 30 
  3. Biedronka:
    • Herbamedicus Szwajcarska Końska Maść Rozgrzewająca
  4. Superpharm:
    • Evree Olejek do ciała, Power Fruit
  5. Hurtownia fryzjerska:
    • Stapiz, Acid Balance
Ale czy to może mi starczyć? No ba, że nie ... widząc co się dzieje za oknem kilka dni temu (upały) postanowiłam zaopatrzyć się również w olej z pestek malin, który właśnie do mnie idzie pocztą. 
Opis możecie znaleźć TU.

Balsam z Seboradinu oraz Mythic Oil są produktami, które już używałam i bardzo lubię jednak reszta jest całkowitą nowością. Do balsamu tym razem dołączyłam szampon aby zobaczyć czy on również da takie dobre efekty. 
Do zestawu Lipidium przekonała mnie recenzja BlondeHairCare oraz efekt jaki zabieg Repair Lipidium wywołał na moich włosach, po wakacjach planuję go powtórzyć, aby włosy wysuszone słońcem odzyskały blask i mięsistość. 
Maść końską planuje przetestować aby zobaczyć jej wpływ na porost włosów jednak aby nie podrażnić skóry głowy zastosuje co 2-3 mycia żel Cerkogel, który przeznaczony jest do skóry przesuszonej, podrażnionej ze skłonnościami do łuszczenia się.Wiem, że jest to kuracja, która dzieli włosomaniaczki na dwa obozy, jednak chciałam sprawdzić działanie na własnej skórze, w szczególności, że na mojej skórze głowy nie występuje żadne zaczerwienienie. Mam nadzieję, że połączenie tych dwóch produktów sprawi, ze włosy będą dłuższe bez uszczerbku dla skalpu. 
Olejek Evree odkryłam dzięki Skye z bloga lovelyavenue, zaś balsam zakwaszający odziedziczyłam po mamie, która użył go może raz (pachnie przecuuuudnie winogronem :3).

Mam nadzieję, że wszystkie produkty sprawdzą się w mojej pielęgancji włosów. Jeśli testowałyście, któryś z nich dajcie znać jak zadziałały :)

Pozdrawiam
J. 
Nastała wolność ^^ Zatem można się spodziewać, lepiej zaplanowanych postów, pisanych nie w pośpiechu.
Nazwa serii mówi nam, że wybrany dzień tygodnia powinien być niedzielą, lecz tym razem pokaże pielęgnację, która odbyła się w piątek, a to z racji czysto logistycznych. Weekend spędzam poza domem, a więc trudno zabrać ze sobą milion masek i odżywek.

Dziś w ruch poszły najnowsze produkty do włosów, które doczekają się swojego opisu na blogu już niedługo. A więc do dzieła :)
Pierwsze "O":
  • Olej z pestek śliwki na suche włosy - cała noc
  • Olej ze słodkich migdałów na mokre włosy - 30 min
  • Balsam Seboradin z żeń-szeniem (mój ulubieniec od początku włosomaniactwa) - 30 min
"M":
  • Szampon Seboradin z żeń-szeniem
Drugie "O":
  • Primer L'oreal Professionnel PRIMER REPAIR Lipidium podgrzany suszarką - 15 min
  • Maska L'oreal Professionnel  ABSOLUT REPAIR Lipidium podgrzana suszarką - 20 min
Osuszone włosy spryskałam mgiełką z Glis Kur'a  i nałożyłam po wysuszeniu na końce serum olejowe z Schaumy .

I jak sprawdziła się na moich włosach taka bomba emolientowo-humekantowa ?
Tył:


Bok:
Przód:

Włosy są tutaj zaraz po wysuszeniu, zatem jeszcze nieco spuszone, ale w dotyku są naprawdę fajne, miękkie, wygładzone, proste i co ważne w ogóle się nie plątają. W porównaniu do poprzedniej niedzieli jestem bardzo zadowolona. Taka mieszanka produktów zagość u mnie na pewno częściej :)

Pozdrawiam
J.
Oj dawno nie pojawił się post z tej serii, zatem czas to nadrobić. Mam zamiar ten i kilka następnych poświęcić kręceniu moich włosów, zarówno metodami z użyciem przyrządów fryzjerskich jak i metodami tzn na zimno.

Na moich włosach jedne dają lepsze efekty, drugie gorsze, co nie zmienia faktu ze jakie by one nie były to trzymają się krótko. Z natury moje włosy są proste i to właśnie prostowanie okrągła szczotką i prostownicą trzyma się na nich najdłużej :)

Dzisiejszym bohaterem będzie koczek a właściwie dwa. Często w Ndw widać, ze moje włosy ładnie się układają po jednym koczku z tyłu głowy, zatem co się dzieje gdy zrobię sobie różki ? :)

Odpowiedz to prawie nic. Spodziewałam się większego efektu a tu tylko lekkie fale. Nie wiem czy to moje włosy zrobiły psikusa czy tak zawsze będą reagować :/. W najbliższym czasie postaram się wrzucić też zdjęcia z następnej próby a na razie zapraszam na małą fotorelację :)

A takie rogi mi wyszły :) + miliony odstających włosków ^^
Zbliżenie na efekt
Ogólny widok , jak wygląda cała fryzura ;)
Jakie wy znacie metody kręcenia włosów i co się najlepiej sprawdza ?

Efekt #2 (27.08.15)

Tym razem efekt był zadowalający :P

Pozdrawiam
J.