Świąteczna przerwa już minęła, zatem czas na kolejne posty z denkami, powoli odrabiam straty zaległych miesięcy, więc już niedługo pojawi się aktualny grudniowy projekt denko. Po ostatnich wielkich zużyciach nastąpił czas nieco spokojniejszy. Ilość produktów jest mniejsza niż ilość kosmetyków do twarzy z poprzedniego miesiąca, jak to mówią równowaga w przyrodzie musi być.


Tym razem stan estetyczny denka jest na plus, dzięki dobrze sprawdzającym opakowaniom, które pozwoliły na całkowite wykorzystanie kosmetyków. Zatem tej kwestii nie będę już omawiać przy mini recenzjach poszczególnych produktów.

We wrześniu udało mi się zużyć 9 produktów w tym 4 do włosów i 5 do twarzy, jeśli chcecie wiedzieć dokładnie co o nich myślę, zapraszam poniżej.

Włosy
RadicalMed, odżywka przeciw wypadaniu włosów

Od początku września zmagałam się z wypadaniem włosów, które było najintensywniejsze podczas całej mojej "kariery włosomaniaczki". Z myślą o tym postanowiłam zadziałać w sprawdzony dla mnie sposób. Odżywka, która jest tak naprawdę wcierką sprawdziła się równie dobrze jak ostatnio, wypadanie zmniejszyło się znaczne, choć i tak całkowicie minęło gdy skończyła się jesień. Do tego sposób aplikacji powinni wykorzystać u siebie inni producenci, używanie atomizera jest szybkie, proste i nie pozwala na marnowanie płynu.

Pantene, odżywka w piance pod prysznic, intensywna regeneracja

Gdy ją kupowałam, myślałam, że to tylko taki gadżet, ale po jej zużyciu stała się moim hitem, na poprawę stanu włosów gdy nie mamy za dużo czasu, jak np. podczas kąpieli po basenie, gdy goni nas licznik czasu. Ma świetną, przyjemną w dotyku i rozprowadzaniu konsystencje oraz ładny owocowy zapach. Po zastosowaniu odżywki zarówno na 5 i 30 minut, włosy są miękkie w dotyku, wygładzone, nie plączą się i są dociążone. Taki niepozorny produkt a tyle daje.

Mrs. Potter's, balsam aloes i jedwab

Odżywka które stała u mnie i stała, nie dlatego, że jest zła, po prostu była ze mną odkąd wpadłam w szał włosowych zakupów i ciężko było zużyć całe 500 ml. Kupiłam ja jeszcze ze starym składem, który świetnie się sprawdził do emulgowania olei i jako składnik nawilżający w mixie maseczkowym. 

Seboradin, balsam, żen-szeń

W poprzednim denku, pokazywałam szampon z tej serii, dziś przyszedł czas na balsam, który towarzyszy mi od początku włosomaniactwa. To jest już moja kolejna butelka i zamierzam go ponownie kupić, gdy uszczuplę nieco zapasy w szafce. Zapach tej serii mi się osobiście podoba, zatem dla mnie balsam ma same zalety, dociąża, wygładza i sprawia, że włosy są jedwabiste w dotyku. Sam cud, miód i orzeszki.

Twarz
AA Help, Cera atopowa, Krem-żel do mycia twarzy

Dziwny, niby delikatny jak zapowiada producent, ale na swojej skórze nie widziałam po nim, żadnych efektów, miał mocno leistą konsystencję i bliżej nieokreślony zapach, więcej po niego nie sięgnę.

Soraya, Anti Ageing, Baza silikonowa do cery normalnej i mieszanej

Pierwsza baza jaka trafiła w moje ręce, wyrzucam ja mimo tego, że jeszcze można by z niej coś wycisnąć, jednak zestarzała się już i zamiast gładkiego, silikonowego w dotyku, produkt pojawiały się twarde grudki. Bardzo fajnie spełniała swoje zadanie, makijaż trzymał się jak skała a twarz pozostawała matowa i wygładzona długi czas.

Collection, Lasting Perfection, korektor w płynie, 1

Kupiła mi go moja siostra w Anglii, po wielu moich przypomnieniach, żeby tylko czasem go nie zapomniała lecąc w odwiedziny do Polski. I miałam powód, korektor był wychwalany na całym makijażowym YT. Jako, że makijaż to moje hobby musiałam go wypróbować i nie zawiodłam się. Jest to jeden z najlepiej kryjących korektorów jakie miałam i do tego mega jasny, co ma duże znaczenie przy mojej bladej cerze. Będę do nieco wracać zapewne wielokrotnie.

Carea & Isana, płatki kosmetyczne

Carea niestety zniknęła już z biedronki więc tylko wspomną, że te płatki były świetne (zastąpiły je bebeauty), zaś płatki z Isany są taką bezpieczną opcją, nie rozdwajają się za bardzo i ładnie przyjmują zmywany produkt, nie są ideałem, ale zawsze w razie potrzeby można po nie szybko skoczyć do rossmana.

----------------------------

Moja wrodzone umiejętności dobierania kosmetyków sprawdziły się jeszcze raz i prawie wszystkie rzeczy mają zieloną kategorię. Dużo z nich pojawi się u mnie ponownie, a dla innych szukam jeszcze lepszych zamienników, a co przyniósł kolejny miesiąc dowiecie się niebawem.

Pozdrawiam
J.


Jak mówiłam, tak i robię. Pora na kolejne denko - denko gigant. Takie zapasy pustych opakowań udało mi się zgromadzić w trakcie sierpnia, a więc już coraz bliżej obecnej daty.

To właśnie wielkość torebki z tego miesiąca pomogła mi w decyzji o pokazaniu zużytych produktów tak jak przystało podzielonych na okresy czasu, a nie wrzucone wszystkie w jeden worek. Ile tego było możecie się przekonać na zdjęciu poniżej.


Dobrze liczycie, 16 wykorzystanych produktów, o niemałej pojemności, w tym 10 do twarzy, 4 do włosów i 2 rodzynki które zaliczają się do "pielęgnacji ciała"

Twarz cz. 1

Babydream, Kopf Bis Fuß Waschgel , żel do mycia

Po zużyciu poprzedniego żelu do twarzy szukałam godnego zamiennika, przejrzałam w ten sposób pełno blogów i trafiłam na wpis u Italiany. Niepozorny żel do mycia dla dzieci miał się świetnie sprawdzić jako żel do twarzy dorosłej osoby. Niestety los nie dał mi dotrzeć do wpisu, gdzie podana była informacja o zmianie składu, który w nowej wersji jest dużo ostrzejszy dla cery. Po dłuższym używaniu go skóra stała się sucha, delikatnie podrażniona, dodatkowo zapach działał na mnie po dłuższym czasie jak płachta na byka. Jednym słowem nie polecam.


Mixa, płyn micelarny, Przeciw przesuszaniu

Wcale nie widać zbiegu efektu w/w żelu i nazwy płynu micelarnego od Mixy. Dzięki niemu skóra jakoś przeżyła ten trudny okres suchości i mogłam przeczekać do kupna nowego lepszego żelu. Płyn ładnie pachnie, zmywa dobrze makijaż twarzy i odświeża, odczucia podczas jego używania są według mnie lepsze niż przy słynnym różowym micelu od Garniera.

Evree, różany tonik do twarzy

Tego gagatka chyba nie muszę już nikomu przedstawiać, jeden z lepszych toników jakie miałam, dobrze działa i ma świetny rozpylacz. Mam już jego niebieskiego brata.

Lirene, dwufazowy płyn do demakijażu

Płyn jak płyn, niby zmywał, ale nie magicznie szybko, do tego pozostawiał dość tłustą warstwę. Jeden z wielu który spełnia swoją rolę, ale nie zachwyca.

Twarz cz. 2
Garnier, płyn micelarny 3w1, skóra wrażliwa

Wspomniałam wyżej, że znalazłam lepszy jego zamiennik, jednak to nie znaczy że jest zły, jest nadal moim hitem i będę go na zmianę stosowała z innymi wybranymi płynami micelarnymi.

Bielenda, skin clinic professional, super power mezo serum, aktywne serum rozjaśniające z wit. C

Bardzo fajnie wspominam to serum, polubiłam już zieloną wersje a ta sprawdziła się równie dobrze, Po nałożeniu czuć od razu jego działanie, a po dłuższym stosowaniu widać rozjaśnienie cery.

Tołpa, green naczynka, krem na dzień

Nie wchłania się, roluje, nie nawilża i nie likwiduje zaczerwienień, jedno wielkie NIE.

Efektima, maseczka peel-off z wyciągiem z grejpfruta

Tak śmiesznej maseczki jeszcze nie miałam, po nałożeniu mamy klejącą się, przeźroczystą masę, zaś po upływie 10-15 min, śmieszną a la silikonową ciągnącą się maskę. Jej ściąganie to była czysta frajda. Działanie też całkiem niczego sobie.

Be beauty, waciki kosmetyczne o strukturze plastra miodu

Niestety poprzednią biedronkową wersję zlikwidowali, więc skusiłam się na te waciki, ale nie urzekły mnie jak starsi koledzy. Dzięki strukturze nie rozwarstwiały się ale były nieco szorstkie. Może wersja aloesowa będzie lepsza.

Isana, maxi wattepads

Te waciki były zaś naprawdę fajne, duże, jeden starczał na oczy i brwi, a wiadomo zwykle tam znajduje się najcięższy makijaż do zmycia. Są miękkie i mimo niewielkiej ilości w opakowaniu starczają na bardzo długo.

Włosy
Natur Vital, maska aloesowa do włosów

Na tą odżywkę polowałam długo, ciągle była wykupiona w naturze w moim mieście, ale udało się. Cieszę się, że mogłam ją przetestować ponieważ bardzo fajnie działała na moje włosy, choć musiałam się nauczyć ją używać bo stosowana solo powodowała typowy puch.

Nivea, odżywka odbudowująca, long repair

Jedyna odżywka, którą moje nie lubiące protein włosy lubią. Jest to już tak znany produkt, że mogę tylko dopisać się do zachwytów nad nim.

Seboradin, szampon, żen-szeń

Zarówno szampon jak i odżywka z tej serii są moimi pewniakami w pielęgnacji włosów. Szampon dobrze doczyszczał ale jednocześnie przeciągnięty po całej długości nie powodował przesuszenia i puchu.

Biochemia Urody, olej z pestek malin

Bardzo go lubiłam, tak samo jak moje włosy, pachniał mi liśćmi ale co się nie robi, żeby włosy były dociążone wygładzone i zabezpieczone przed słońcem.

Ciało
Isana, zmywacz do paznokci, migdałowy

Jedyny zmywacz do paznokci który jest mega skuteczny i nie krzywdzi paznokci. Jestem jego wierną fanką, chyba że znacie jakiś lepszy zamiennik.

Olipmia, perfumy

Dostałam kiedyś od cioci i wypadało je w końcu zużyć, zapach w miarę ładny ale nie wpasowujący się idealnie w moje gusta, czułam się w nim przebrana. Podobno to był kiedyś wielki hit wśród naszych mam.

----------------------------

Jak możecie zobaczyć denko spore, kilka stałych bywalców i kilka fajnych dla mnie nowości. Nie wiem jak ja to robię, ale większość rzeczy trafiła na listę "lubię to", oby kolejne moje wybory były równie trafne, a tymczasem do zobaczenia w kolejnym denku.

Pozdrawiam
J.


Niektórzy w grudniu robią blogmasy, ja za to przychodzę z akcją denkową. Może was to dziwić, że w grudniu przychodzę z "wakacyjnymi" zużyciami, ale mimo mojej nieobecności, nie chciałam was pozbawiać tych szybkich recenzji które pomagają podczas wyboru kosmetyków.

Dodatkowo przecież zbieranie tych opakowań i trzymanie ich długi czas nie może iść na marne. Może pomyślicie, że lepiej byłoby wszystkie denka połączyć, ale byłby to tak długi post, że nikt by chyba nie wytrwał do końca a i pisanie zajęło by wieki, wolę udostępniać każdy miesiąc z opóźnieniem ale osobno.

Porównania z poprzednimi denkami nie ma sensu bo nikt ich za pewne nie pamięta, także od razu przejdzmy do tego co udało mi się zużyć w środku lata.


----------------------------

Nie wiem czy to przypadek czy nie ale w 7 miesiącu roku udało mi się wykończyć 7 produktów.

Ciało
Le petit Marseiliais, żel pod prysznic o zapachy Morela i Orzech Laskowy

Sam żel w działaniu był fajny, zapach na początku również mi się podobał jednak po dojściu do połowy opakowania po prostu go nie trawiłam. Zużycie go zajęło i wieki, ale na szczęście się udało. Tego zapachy nie polecam.

Neutrogena, formuła norweska , emulsja głęboko nawilżająca

Leżała na półce dość długi czas zanim ją otworzyłam i żałuję, że tak późno to zrobiłam. Emulsja bardzo fajnie nawilżała ciało i szybko się wchłaniała.

Hean, peeling owocowe spa do ciała o zapachu wiśnia japońska

Mój jeden z ulubionych peelingów do ciała, ładnie pachnie, dobrze ściera i pozostawia skórę faktycznie ujędrnioną.

Rexona, maximum protection, antyperspirant w sztyfcie, zapach clean scent

No i kolejny ulubieniec w tym denku, fajnie pachnący i co najważniejsze mega skuteczny, na lato jak znalazł. Posiadam już kolejne opakowanie o innym zapachu.


Twarz
Bielenda, algi morskie, płyn micelarny

Była i nim osobna recenzja i po wykorzystaniu go moje zdanie na jego temat się nie zmienia. Dla mnie jeden wielki hit, mogliby robić tylko większe opakowanie.


Dermedic Hydrain3 hialuro, 
żel- krem

Gdy jeszcze za oknem było jasno i ciepło był numerem jeden. Lekki, szybko wchłaniający się i rzeczywiście nawilżający. Na zimę nie polecam jednak go używać ze względu na wodną konsystencję.

Ziaja, maska nawilżająca

Maseczki z Ziaji zna prawie każdy i również u mnie jak u wielu się sprawdziły. Bo kto nie lubi mieć gładkiej, miękkiej skóry i móc postraszyć domowników twarzą niczym Shrek.

----------------------------

I to był by koniec pierwszego z sześciu następujących po sobie denek. Prawie same hity, a więc żegnam je ze smutkiem.

Pozdrawiam
J.
To już chyba taka moja tradycja, w okolicach wakacji robię sobie przerwę od bloga, która regeneruje moje pokłady energii i pozwala pozałatwiać parę domowych obowiązków. Skoro jednak widzicie ten post, znaczy, że została ona zakończona i wrócę do regularnego pisania. 



Ale co to by był za powrót gdyby, nie zaszły zmiany. Tym razem dotyczą one długości moich włosów. Mimo, że moim celem jest zapuszczenie ich do talii to wiem, że suche i zniszczone końcówki po lecie muszą zostać podcięte, aby uszkodzenia nie pięły się w górę włosów. Aby je dopieścić jeszcze bardziej postanowiłam zafundować im zabieg ProFiber od L'oreal. Efekty przemiany możecie zobaczyć poniżej.
Stan tuż przed wyjściem z domu | Niestety nie miałam możliwości zrobić zdjęcia w lepszej jakości
Na początek nieco o stanie początkowym włosów, dzień wcześniej umyłam włosy i poszłam spać z lekko wilgotnymi i nierozczesanymi. Rano gdy włosy były już suche zawinęłam je w koczek i tak chodziłam parę godzin aż do wizyty u fryzjerki.
Efekt po wizycie u fryzjera
Jak ja lubię włosy tuż po ścięciu - gładkie, dociążone, proste, miękkie i co najważniejsze te ostre końcówki. Tym razem zdecydowałam się na pozbycie się 5 cm włosów, czyli mój przyrost z akcji zapuszczania u Ewy z " Włosy na emigracji ...". 

Zwykle po ścięciu maszynką, miałam delikatnie cieniowane końce, mniej więcej 3 cm aby lepiej się układały, tym razem jednak kazałam zostawić je takie jakie będą tuż po obcięciu maszynką. Jestem ciekawa jak będą się układały i czy tempo niszczenia się końcówek będzie wolniejsze.

Teraz tylko trzeba dalej dbać o włosy i zapuszczać do wymarzonej długości.
Tworząc posta z serii projekt denko co miesiąc zaskakuję sama siebie ilością zużytych produktów. Po opublikowaniu denka danego miesiąca myślę, że no, to, to już chyba rekord w ilości produktów i każdorazowo się mylę. Nie wiem, czy to ja rozwijam zdolności w zużywaniu rzeczy czy to nagle produkty same wpadają na pomysł, żeby się równocześnie skończyć. 


Jednak widzę, że denko lipcowe będzie na pewno mniejsze, może gabarytowo spore, ale ilość kosmetyków nie będzie taka duża i prawdę powiedziawszy, nawet mnie to cieszy, bo opisywanie wszystkich zużyć to ciężka robota.
Wszystkie 21 produktów
Z jednego jednak się cieszę, zmalał mój zasób produktów do włosów, co dobrze wpłynie na moje plany minimalizmu włosowego.

----------------------------

Dokładnie zużyłam 6 produktów do włosów, 8 kosmetyków do twarzy i 7 rzeczy różnorodnego przeznaczenia. Wśród wszystkich kategorii są prawdziwe hity a więc zapraszam na mini recenzje.

Włosy
Planeta Organica, Avocado Oil Hair Condicioner

Nie wiem kto wymyślał te opakowania, ale uduszę go gołymi rękoma. Kwadratowy przekrój plus twardy plastik to nie wróży dobrze. Odżywkę trzeba wytrząsać dość silnymi ruchami, na szczęście postawiona do góry nogami spływa do samego końca i po rozcięciu opakowania nic w środku już nie znalazłam. Poza tym aspektem, odżywka była naprawdę dobra. Moje włosy lubią olej awokado i tylko się w tym utwierdziłam. Produkt ułatwiał rozczesywania, ładnie emulgował oleje i pozostawiał włosy wygładzone i dociążone.

Anna New, maska do włosów, Miracle Hair mask

Maska, którą kupiłam po poleceniu jej przez BlondeHairCare i nie zawiodłam się. Mogę potwierdzić tylko to co było o niej dobrego powiedziane.

Bania Agafii, Cedrowe mydło do włosów i ciała

HIT, HIT, HIT. Czy ktoś go jeszcze nie zna ? Najlepszy produkt do mycia włosów. Moja mama potwierdza, a jest bardzo wybredna osobą.

Przepisy Babci Agafii, Maska do włosów drożdżowa na pobudzenie wzrostu

Działań pobudzających wzrost nie sprawdzałam, ale na długości sprawdzała się super. Może pachnie dziwnie, ale można jej to wybaczyć.

L'oreal, Primer Repair Lipidium, ampułka 

Dodaje prawdziwego kopa masce z tej serii. Dobrze, że mam jeszcze kilka ampułek w zapasie. Używam zawsze, gdy chcę mieć pewność, że włosy będą wyglądać świetnie.

ZrobSobieKrem, Olej lniany

Ulubieniec moich włosów. Jak na razie ma pierwsze miejsce na podium, czekam tylko jak wykorzystam inne oleje i do niego na pewno wrócę.

Twarz
Bania Agafii, Odmładzająca maseczka do twarzy na mleku łosia 

Jedna z lepszych maseczek nawilżających jakie miałam, a dodatkowo ślicznie pachnie. Z łosia czy tam łososia, ważne, że pozostawia skórę widocznie bardziej miękką i uspokojoną.


Bielenda, Professional Formula, Błyskawicznie napinająca maseczka koktajlowa

Niby niezła, ale szału nie zrobiła. Może jeszcze mam za młodą skórę, żeby zauważyć widoczny efekt.


Ziaja, Maska regenerująca z glinką brązową

Za to w tym przypadku, efekty widać od razu. Nie coś, że ślicznie pachnie to można straszyć domowników :D. Skóra jest po niej odżywiona, gładka i taka fajna w dotyku.


Astor, Lift Me Up, 2in1 Anti-Aging Foundation

Kolor jak to w próbkach był oczywiście dla mnie za ciemny, dlatego użyłam go do konturowania na mokro. Ładnie stopił się z innymi produktami, nie ciemniał i długo utrzymywał się na twarzy. Jestem ciekawa czy w gamie kolorystycznej jest odpowiednio jasny do mojej karnacji.

Tisane, balsam do ust w słoiczku

Mój ukochany balsam, smaruję go zawsze grubą warstwą na noc jako taka maska regenerująca. Po obudzeniu usta są mięciutkie, bez suchych skórek i gotowe do przyjęcia wszelkich produktów kolorowych.

Blistex, Intensive Lip Relief Cream

Kolejny ulubieniec z kategorii usta. Próbki otrzymałam od ortodonty, po zakładaniu aparatu. Trzeba wtedy dość mocno rozszerzyć wargi czego skutkiem było ich popękanie. Od razu przypadł mi do gustu zapach balsamu i jego konsystencja. A działanie jest jeszcze lepsze.


Ava, Eco Linea, Krem pod oczy pielęgnująco wygładzający

Złe opakowanie, pompka na początku nie chce się nacisnąć, a gdy już użyjemy odpowiednio dużej siły, strzela dość dużą ilością produktu. Krem jest dość rzadki i naprawdę wystarczy go odrobinka (co kłóci się z dozowaniem). Samo działanie nie powaliło mnie na kolana, ot taki zwykły nawilżacz, cieszyłam się, że się skończył.

Ava, Eco Garden, Organiczny peeling i maska 2 w 1 z ryżem i ogórkiem

Tym razem produkt Avy przypadł mi całkiem do gustu. Stosowałam podczas kąpieli jako peeling, a po wmasowaniu pozostawiałam go na twarzy jako maskę. Bardzo fajnie oczyszczał skórę i ją normalizował, trzeba jednak wiedzieć, że nie jest to mocny zdzierak.


Garnier Hand, Intensywna Pielęgnacja Bardzo Suchej Skóry, Regenerujący krem do rąk

Krem - ratunek, zwykle używam go zimą, ale przez pewien okres miałam bardzo suche dłonie i jako okład na noc pod rękawiczki  sprawdził się świetnie.


Alterra, Reine Pflanzenölseife Lavendel, Mydło z olejkami roślinnymi o zapachu lawendy

Nie lubię mydeł w kostkach i to mnie do nich nie przekonało, zapach był na tyle mocny, że musiało długo leżeć na balkonie i nieco zwietrzeć. Co do działania to takie zwyczajne mydło. Fajne jest jednak to, że rozmiar jest dopasowany do dłoni i nie rozmazuje się w mydelniczce.

Ministerstwo dobrego mydła, mydło "Ryż"

Tak, tak nie lubię mydeł, ale to jest świetne. Używałam do mycia całego ciało i jako jedno z niewielu nie pozostawiało osadu i uczucia suchości na skórze. Łagodziło podrażnienia i ładnie się pieniło. Jak na mydło to to jest mój hit.

Semilac, Remover Wraps, folia do ściągania hybryd

Usuwać jako tako usuwały lakier hybrydowy, ale często mi się rozluźniały i aceton "uciekał". Hybrydy nie są jednak dla mnie zatem wrapsy nie powrócą do mojego domu.

ARDELL, Duo Lash Adhesive Clear

Wylądował w koszu ponieważ się zepsuł. Jednak za czasów swojego żywota, sprawdzał się poprawnie. Kilka razy zdarzyło mi się chodzić z odklejonym końcem rzęs, ale nie było to notoryczne,  poza tym przeszkadzał mi w nim całkiem spory czas zastygania. Na szczęście łatwo się go usuwało potem z odklejonych rzęs. Teraz szukam lepszego zamiennika.


Carea, płatki kosmetyczne (Biedronka)

Płatki te pojawiały się już w poprzednim denku. Dalej twierdzę, że są to najlepsze płatki jakie można znaleźć.

Milly,  płatki kosmetyczne (Natura)

Te płatki, są odwrotnością tych powyżej, grube, rozdwajają się, słabo zbierają produkty z twarzy, za to wchłaniają sporo produktu do demakijażu. Kupiłam w sytuacji podbramkowej i nigdy do nich nie powrócę.

----------------------------

To by było na tyle w czerwcu, jak widać same fajne rzeczy. Dajcie znać czy wstrzeliłam się w wasze zużycia.

Pozdrawiam
J.
Jakiś czas temu, dzięki wygranej w rozdaniu, moja kolekcja kosmetyków pielęgnacyjnych powiększyła się o trzech przedstawicieli serii Algi Morskie od Bielendy. Nadszedł w końcu czas aby opisać moje wrażenia dotyczące każdego z produktów. 


Dzisiaj przychodzę z recenzją "Kojącego płynu micelarnego 3w1". Jest on dla mnie prawdziwym odkryciem, zatem z miłą chęcią opowiem Wam o nim nieco więcej.

Produkt przychodzi do nas w szczelnej, wygodnej, plastikowej, 200 ml buteleczce z zamykaniem na klik. Dozowanie płynu micelarnego jest bezproblemowe, dzięki dobrze dobranemu rozmiarowi dziurki. Sam produkt ma morski kolor, bardzo ładny zapach i jak to przystało na ten typ kosmetyku wodną konsystencję, która po wstrząśnięciu się pieni.



Jak na razie przypomina typowy płyn micelarny, a co obiecuje nam producent ?

Preparat przeznaczony jest do codziennego oczyszczania i pielęgnacji każdego rodzaju cery. Pozwala uniknąć przesuszenia skóry już w fazie demakijażu. Jest delikatny i łagodny nawet dla wrażliwych oczu.
Działanie
Kojący płyn micelarny 3w1 skutecznie oczyszcza i odświeża skórę, błyskawicznie usuwa makijaż nawet wodoodporny, pozostałe zabrudzenia i nadmiar sebum, nie roznosząc ich po twarzy. Tonizuje, łagodzi podrażnienia, zapewnia skórze miękkość i uczucie komfortu.
Podstawowym aktywnym składnikiem płynu są micele, które łącząc się zarówno ze związkami tłuszczowymi, jak i wodą, dzięki czemu wychwytują wszelkie typy brudu i zanieczyszczeń z powierzchni skóry. To idealny sposób na dokładne oczyszczenie skórę i jednoczesne zminimalizowane ryzyka podrażnień.
Wzbogacenie formuły płynu o KAWIOR, KOPER MORSKI oraz KONCENTRAT WODY MORSKIEJ podnosi jakość pielęgnacyjną produktu, dostarcza skórze ważnych i łatwo przyswajalnych składników mineralnych oraz poprawia kondycje skóry.
Skład dla ciekawskich
Moja opinia

Jeśli ktoś nie lubi długich wywodów na temat produktów, to powinno wystarczyć stwierdzenie, że pobił mój dotychczasowy hit wśród miceli czyli Garniera z różową zakrętką.

A jeśli chcecie wiedzieć nieco więcej to już śpieszę z pomocą.

Płyn wywarł na mnie bardzo dobre wrażenie, pomijając już ładny kolor, zapach i szatę graficzną, które zapadają w pamięć, najlepszą jego cechą jest działanie. Produkt jest delikatny dla skóry, nie ma mowy o jakimkolwiek nowym podrażnieniu, powiedziałabym nawet, że im zapobiega. 

Nie piecze w oczy, a jednocześnie z łatwością zmywa makijaż, nie rozmazując go na wszystkie strony. Pozostawia skórę oczyszczoną a jednocześnie nawilżoną i gładką. Nie występuje po jego zastosowaniu jakiekolwiek napięciu lub dyskomfort, a do tego jest naprawdę wydajny.

--------------------------------

Jak widać na zdjęciach, niestety już mi się kończy, jednak już rozglądam się za promocjami na niego. Taki produkt warto mieć zawsze na swojej półce.

A czy i Wy mieliście okazję zapoznać się z tym produktem ?

Pozdrawiam
J.
Obiecałam, a więc przychodzę z "nowościami" (no prawie bo chwile już u mnie leżą) które przygarnęłam podczas zakupów w Superpharm i Hebe. Promocje w tych drogeriach odbywały się ciut wcześniej lub równocześnie z tymi w Rossmannie.

Superpharm
W Superpharm obowiązywała jednak pewna zasada, kosmetyki mogliśmy kupić 50% taniej ale tylko do 5 sztuk. Myślałam, że to będzie jakieś wielkie ograniczenie, ale okazało się, że nawet jakbym mocno chciała to w tamtej chwili interesowały mnie tylko 4 produkty. Niemniej jednak znalazłam dla siebie kilka innych mniej lub bardziej przydatnych rzeczy, a mianowicie 4 lakiery Essie w odcieniach różu oraz kultowy już top Seche Vite, który znajdował się wtedy na promocji.


Kosmetyki kolorowe:

1. Maybelline, tusz Lash Sensational
2. L'oreal, tusz False Lash Wings Sculpt
3. Maybelline, błyszczyk Color Sensational Shine Gloss 130 Fuchsia Flash
4. L'oreal, Brow Artist Plumper 02 Blonde

Jak widać padło na dwie marki - Maybelline oraz L'oreal. Tusz od tej pierwszej był już hitem blogosfery a więc kupiłam go aby przekonać się czy również tak dobrze sprawdzi się u mnie. Tusz z L'oreal skusił mnie za to ciekawą szczoteczką i tym, że poprzednie produkty tej firmy świetnie się u mnie prezentowały na rzęsach.

Na błyszczyk skusiłam się po jego recenzji na jednym z blogów i sprawdza się u mnie bardzo fajnie, dalej ładny kolor, nie rozlewa się i nie klei. Żel do brwi za to czeka na swój debiut ponieważ jeszcze została mi resztka jego odpowiednika z Catrice. Mam tylko nadzieję, że kolor będzie dobry.


Lakierów u mnie nigdy dość, a że hybrydy się u mnie nie sprawdzają, to inwestuję w zwykle lakiery ale dobrych marek. Nastało lato, zatem królują żywe, jasne kolory, co dokładnie można zobaczyć po moich wyborach. Ulubieńcem stał się od razu, lubiany przez wielu, "watermelon".

cute as a button | status symbol | watermelon | big spender
Seche Vite

Hebe
W Hebe głownie postawiłam na kosmetyki pielęgnacyjne, zaplatał się tylko między nimi jeden podkład. W sumie weszłam do drogerii bez większego planu a kupiłam kosmetyki które o pewnego czasu chodziło mi po głowie.

Zagubiony w akcji fotografowania krem
Kosmetyki kolorowe:

1. Rimmel, podkład Match perfection, 010

Kupiony aby rozjaśnić jego brata o numerze 100. Ma niestety różowe tony ale po wymieszaniu jest idealnie.

Kosmetyki pielęgnacyjne:

1. Purederm, Oczyszczający i regenerujący peeling enzymatyczny
2. Garnier, Fructis, Gęste i Zachwycające, Odżywka wzmacniająca do włosów
3. Bielenda Expert Czystej Skóry 2-Fazowy Płyn Nawilżający
4. Nacomi - Maska algowa typu peel-off o działaniu rozjaśniającym z borówką
5. Nacomi - Maska  algowa typu peel-off o działaniu przeciwstarzeniowym  z żurawiną
6. Dermedic Hydrain 3 Hialuro Krem-żel ultranawilżający


Z wymienionych wyżej firm na promocji znalazły się Garnier, Bielenda oraz Dermedic. Jednak maski od Nacomi chciałam od dawna wypróbować a peeling od Purederm zebrał dobrą opinię u Kascysko, a więc postanowiłam przetestować i ja. 




Na swoją kolej czeka cierpliwie tylko Bielenda, reszta kosmetyków jest już w użyciu i sprawdza się u mnie naprawdę dobrze. Największym hitem okazał się peeling, który działa od chwili nałożenia na twarz i pozostawia ją gładką i miękką.

Oby zawsze trafiały się tak udane zakupy.

Pozdrawiam
J.